Straż Ochrony Przyrody i Praw Zwierząt z niewielkiego Dąbrówna walczy o los zwierząt bezdomnych, skrzywdzonych, zagubionych. Dzikich i domowych. Niewielkie przytulisko, które pomogła im zorganizować gmina Dąbrówno, pęka w szwach. Każdy pies, który do niego trafia, to kolejna smutna historia. Taka jak historia Miśka. „Dostaliśmy anonimowy telefon, pojechaliśmy na kontrolę, pies faktycznie był zaniedbany, wyciek ropny z ucha, rany na skórze, ostrzegliśmy właściciela, miał pieska leczyć, zobowiązał się do tego, że będzie pieska leczył, po następnej kontroli okazało się, że nic nie zrobił” - opowiada Jarosław Samek, prezes Stowarzyszenia Ochrony Przyrody i Praw Zwierząt w Dąbrównie. Po kolejnych interwencjach pies został odebrany i teraz, po kompleksowej terapii, ma się bardzo dobrze.
Takich zwierząt w przeciągu ostatnich dwóch lat było ponad czterdzieści. A Straż Ochrony Przyrody i Praw Zwierząt w Dąbrównie to tak naprawdę garstka ludzi – nauczycielka, leśniczy, emerytowany żołnierz, gminni radni, uczniowie. Pracy jest mnóstwo. „Jest bardzo niska świadomość ludzi dotycząca sterylizacji, nie wykonują zabiegów, nie mają naprawdę tej świadomości, że jest to niewielki koszt. Wysterylizowanie suczki powoduje, że ona nie rodzi kolejnych młodych i nie ma problemu z kolejnym pokoleniem zwierzaków, które przychodzą na świat i potem albo giną w męczarniach, albo są uśmiercane, albo są po prostu wyrzucane” - podkreśla członkini Straży Aldona Nowakowska. Dlatego stowarzyszenie organizuje akcje edukacyjne w szkołach, drukuje ulotki i plakaty. Wszystko, by ograniczyć bezdomność wśród zwierząt i by mieszkańcy wiedzieli, że zwierzęta są chronione prawem.